blog
Łaska … czym jest? (cz.1)

Łaska … czym jest? (cz.1)

Jest coś niezwykle kojącego w samym słowie: łaska. Jeśli zaczniemy nad nim medytować, powinniśmy poczuć jak puszczają w nas pewne sztywne schematy, ubite ścieżki jakimi szliśmy niekoniecznie docierając do celu. Tak, niech to wszystko zacznie puszczać, niech lód topnieje, niech spod warstw kamienia wykiełkuje wdzięczne drzewko oliwki.

Wszyscy przychodzimy skądś, tak jak praojciec w wierze, Abraham przybył z Ur w Mezopotamii, Hiob z Us, Dawid z Betlejemu, Paweł z Tarsu. Te miasta reprezentują wszystko to, co nas kształtuje, warunkuje od momentu poczęcia, poprzez donoszenie ciąży, duchowy stan naszych rodziców, następnie sam akt porodu, nierzadko traumatyczny (wiele dzieci przeżywa je jako swój „koniec świata”), następnie jako dzieci jesteśmy zdani na „łaskę i niełaskę” osób starszych, które mając moc pomóc nam stać się w przyszłości Ludźmi Kompletnymi, Człowiekiem Odwagi, Kobietą Pełni, Mężczyzną Pokoju niekoniecznie się do tego przyczynili. Niestety rodzice, dziadkowie, starsze rodzeństwo, sąsiedzi, pielęgniarki, lekarze, i cała rzesza innych ludzi częstuje nas (nieświadomie) swoją własną upadłą po-Adamową świadomością życia na tej planecie bez kontaktu z Ojcem.

Do tego dochodzą nasze prywatne mikro-wobory, subtelne decyzje na najgłębszym poziomie serca. Czasem są to decyzje zbawienne, ale bywa, że nasza wizja swiata jest równoznaczna z późniejszymi wzorcami i zachowaniami autodestrukcyjnymi.

Najdrożsi, wszyscy potrzebujemy „terapii u Jezusa”. Czasem będzie to miejsce u Jego stóp, innym razem położymy głowę na Jego piersi. Jeszcze innym razem będzie On mówił do nas z wewnątrz nas, albo przez usta innych, nawet tych osób, które nas ranią. Ale sama świadomość potrzeby terapeutyzowania się „u Niego” (w Nim) już jest ogromnym krokiem naprzód. Pomyślmy, ileż to wersetów biblijnych niewłaściwie rozumianych trzymało nas w niewoli lęku, wewnętrznego konfliktu, autoagresji, projektowania własnych problemów na innych, poczuciu winy w legslistycznie rozumianym grzechu.

Ale tak jak każdy z naszych bohaterów biblijnych, Jezus Chrystus też był „skądś”. Mówili o Nim: Jezus z Nazaretu, ale według pierwszego rozdziału Ewangelii Jana, był i jest to: Jezus z Serca Ojca. Jego świadomość zjednoczenia z Ojcem była nieporównywanie większa niż Jego pochodzenie czy ograniczona, małomiasteczkowa mentalność Nazaretu. Jego serce było tam, gdzie my, a jednak nigdy nie utraciło JEDNOŚCI Z OJCEM. Dlatego możemy śmiało przychodzić do Niego, by On pokazywał nam miejsca wymagające uleczenia.

Ciąg dalszy nastąpi.

FILE – In this Oct. 8, 1972 file photo, producer-director Norman Jewison, left, demonstrates how he wants an actor to wash the feet of Jesus, portrayed by Ted Neeley, during filming of the movie version of the Rock Musical, „Jesus Christ Superstar,” in Bethlehem, Israel. (AP Photo, File)